Słowo na niedzielę

Pozwólcie, że na początek przeczytam Wam krótką bajkę autorstwa Jana Brzechwy


Był król, co prosto z błota szedł w pałacowe wrota 

I nie wycierał nóg, Chociaż je wytrzeć mógł.

Silili się ochmistrze, By mieć podłogi czystsze, 

Lecz brud przynosił król Z polowań, z łąk i pól.

Martwili się dworzanie, Że pałac jest w tym stanie, 

Bo nikt już nie miał sił, By zmiatać brud i pył.

Podłoga jest ze złota, Lecz pełno na niej błota, 

Osiada wszędzie kurz… Któż skarci króla, któż?

Wzdychały dworskie damy: „Jakżeż powiedzieć mamy – 

Nasz królu, tak a tak… Odwagi na to brak”.

Radzili ministrowie, Kto to królowi powie, 

Lecz każdy z nich się bał: A nuż król wpadnie w szał?

Miał błazna król na dworze. Raz król był nie w humorze, 

Więc gońca wysłał wnet, By błazen zaraz szedł.

I król powiada: „Błaźnie, Mam humor zły wyraźnie, 

Coś wesołego mów, Chcę słuchać twoich słów!”

Popatrzył błazen chytrze: „Niech król wpierw nogi wytrze, 

Nie znoszę, gdy jest brud, A tu jest brudu w bród”.

Król uniósł w górę palec: „A cóż to za zuchwalec!” 

Wtem rozpogodził twarz: „Wiesz, błaźnie, rację masz!

Masz rację, kiedy wchodzę, Zostawiam na podłodze 

I brud, i pył, i kurz, Z tym trzeba skończyć już!

Hej, służba! Hej, sprzątaczki! Przynoście wycieraczki! 

A kto nie wytrze nóg, Nie wpuszczać go przez próg!

Wycierać trzeba nogi, Bo brudzą się podłogi, 

Kurz wdziera się do płuc, Brudasów każę tłuc!”

I odtąd król ten srogi Dbał bardzo o podłogi, 

A gdy przez próg szedł, wprzód Wycierał każdy but.


W treść tej bajki podstawmy teraz inne postaci: królem jest każdy z Was, całą służbą Kościół, a błaznem dzisiaj ja. Kościół więc każdemu z Was chciałby powiedzieć jaki to „brud” zakrywa Wam prawdziwe i chrześcijańskie przeżywanie Bożego Narodzenia. Lecz pojawia się obawa. Pojawia się jednak wiele obaw. Jedna z nich to taka: po co dorosłym ludziom mówić jak przeżywać Boże Narodzenie, skoro jest ich to dwudzieste, czterdzieste, sześćdziesiąte, a może i osiemdziesiąte świętowanie. Co najmniej można ich urazić. I jak tu powiedzieć dzieciom, że wymarzony prezent pod choinkę, to nie szczyt ich Świąt. No i jak wytłumaczyć młodzieży, że tak naprawdę to bez sensu kupowanie im GTA V. Jak z kolei przekazać większości, że kac w Szczepana nie jest znakiem dobrych świąt. Jak? Chyba przyznacie mi rację, że każdy z nas ma coś z tego króla, co nie wycierał nóg. Nie chcemy zauważyć tego, co jest sednem, co jest fundamentem. I może nawet wkurzają nas reklamy żerujące na Bożym Narodzeniu, ale z uśmiechem powtarzamy, że plusz bombki strzelił.


Grając więc dzisiaj rolę błazna chcę Was chytrze podejść i rozweselając słowem wskazać na to, co istotne, co najważniejsze. Spróbujmy więc może małej gry słów, zadam Wam i wyjaśnię kilka zagadek:


Pierwsza: kiedy zimno jest w kolana, kiedy jest otwarta rana, kiedy albo się uśmiechniesz, albo też i mi uciekniesz. Co to jest? To jest spowiedź przed dobrym przeżyciem Bożego  Narodzenia. Zimno jest w kolana – bo taki już nasz kościół. Otwarta rana – to otwarte serce, często zranione, które Bóg leczy miłością sakramentalnego rozgrzeszenia. Albo się uśmiechniesz – bo pojednanie z Bogiem i drugim człowiekiem daje pokój serca. Albo uciekniesz -  bo i tacy się zdarzają, a uciekną od Boga znaczy w ogóle się nie pojawią. Pierwszy więc krok ku dobremu świętowaniu to odbyta spowiedź święta.


Zagadka druga: kiedy cicho Go dotykasz szybko czujesz jak On znika, jeśli zechcesz, to powróci, Twoje życie też odwróci. Co to? Albo raczej: kto to? To Jezus, który przyjdzie do Ciebie w pokornej, betlejemskiej stajence. To ten, którego możesz dotknąć w Eucharystii, ale który szybko znika – chleb wnikający w Twoje ciało. Kiedy wyrazimy na to chęć i jesteśmy przygotowani, to On przyjdzie, przyjdzie aby nas przemienić, aby odwrócić nasze życie, czasami do góry nogami, czasami w lekkim powiewie, w szmerze łagodnego powiewu, ale jest – jeśli tego chcemy. 


Zagadka trzecia: pachnie w domu i oborze, i w kościele i klasztorze, było ciepłem, było świadkiem, dziś przyniosłem je ukradkiem. Co to jest? Oczywiście to jest sianko. Takie jak w Betlejem dwa tysiące lat temu. Pachnące i miękkie. I przecież jego zapach w tych dniach będzie się roznosił w domu, oborze, kościele, klasztorze. Było dla małego Jezuska ciepłem, było świadkiem Jego narodzenia i wziąłem je dziś po to, żeby zaproponować Wam, aby był to dla nas symbol dobrego przeżycia tych Świąt, które już tak niedługo. Można śmiało powiedzieć, że „tyle nam wystarczy”, nie trzeba prezentów, nie trzeba mikołajów, nie trzeba życzeń. Wystarczy garść siana trzymana z czystym sercem przy żłóbku Jezusa – jak śpiewamy w jednej z pieśni – Bóg sam wystarczy!


Mam nadzieję, że dzisiaj każdy z Was królowie, którzy nie wycieracie butów, za pomocą nieudolnego błazna chociaż choć trochę zrozumiecie, raz jeszcze i na nowo co to będzie w Boże Narodzenie. A będzie pięknie, będzie pobożnie, będzie po chrześcijańsku

gdy plusz już bombki strzelił

a błazen ludzi zmienił

to piękne będą święta 

i każdy je zapamięta