Słowo na niedzielę

Słyszałem kiedyś od młodego człowieka: „księciuniu! w niebie to dopiero musi być nuda!”. Zaciekawiony pytaniem i ja zadałem swoje: „dlaczego tak uważasz?”. Młody człowiek w swoim młodym stylu odpowiedział odważnie: „księże! na ziemi to jest git! Trochę człowiek popracuje, większe czy mniejsze pieniądze ma i jakoś to się kręci. Księże! Nie wyobrażam sobie życia bez zimnego piwa po ciężkiej pracy, dobrych imprez, ładnych kobiet, uśmiechu, żartów, bez takiego ludzkiego, codziennego dnia – lepszego czy gorszego. A tam w niebie to będzie nuda! Ani piwa, ani zapachu spalonej benzyny, ani buzi buzi, ani nic więcej. Tylko śpiewanie psalmów i chwalenie Boga, tylko och, ach i święte świętych. Czy nie mam racji? Pomyślałem..człowieku, a skąd mam to wiedzieć? Ja w niebie nie byłem, ale czy taka tam nuda? Czy taka tam nuda? Może dzisiaj w Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego warto zastanowić się nad tym czym jest to miejsce gdzie wstąpił Jezus i gdzie czeka na nas? Czym to miejsce jest? Czy to rzeczywiście taka nuda? Bo skoro mamy tak być na wieki wieków, to warto się nad tym chwilę pochylić, prawda?

Spróbujmy więc zbić pierwszy i podstawowy zarzut – nudę. Myślę, że przy Bogu nie można się nudzić. Prosta sprawa – od kiedy Jezus przyszedł na świat nuda tak naprawdę się skończyła! Popatrzcie – Józef się nie nudził, bo myślał czyje dziecko urodzi jego żona, Apostołowie mieli codziennie odcinek mam talent – bo codziennie Jezus czynił cuda! Trzydzieści parę lat żyli i widzieli tylko łódkę i sieci a tu nagle przychodzi jakiś Jezus, mówi „pójdź na mną” i na drugi dzień zamienia w Kanie kilkaset litrów wody w wino – no rewelacja! Jaka to nuda? Dalej – na ich oczach uzdrawia chorych, mało tego, wskrzesza umarłych i robi to wszystko z taką łatwością! Nie mają co jeść – proszę bardzo – chleb i ryby pod dostatkiem, i jeszcze resztki zostały. Poza tym niesamowicie mądrze naucza i robi faryzeuszów w balona. Na 100 % Apostołowie nigdy przy Jezusie się nie nudzili! Myślę, że w tym momencie nuda została łatwo obalona.


Kolejny argument jest taki, że w niebie powrócimy do stanu pierwotnego raju, a to znaczy, że nie będzie chorób, wojen, wyzysku, niesprawiedliwości itd. To przecież też rewelacja! Iluż z nas nie powiedziało w ostatnich dniach: „noga mnie boli, ręka mnie boli, niedobrze mi, pęcherz mnie boli, i to i tamto i owamto...może niektóre powiedziały że głowa mnie boli, co mogło nie oznaczać choroby, ale to zostawiamy...a tu pomyślmy...nic...dokładnie nic...żadnych chorób, zero cierpienia..to bardzo dużo...to uleczenie naszego zawsze na swój sposób chorego ciała...


Po trzecie niebo to stan wiecznej szczęśliwości. Kolokwialnie mówiąc to może wyglądać tak, że wszyscy będziemy niejako na haju. Ale patrząc z innej strony: skoro nie martwimy się że coś nas boli czy boleć będzie, skoro kobiety nie muszą się stroić i malować, skoro nie będzie myślało się o pieniądzach, skoro facet nie myśli po ile dzisiaj ropa, skoro nie będzie kłótni, skoro nie będzie uprzedzeń i plotek, skoro wszystko będzie takie piękne, to bycie na haju jest jednak koniecznością samą przez się.


Dzisiaj Jezus wstępuje do nieba i nam też pokazuje kierunek naszej wędrówki. Nie wolno się nieba bać!

Tam będzie wszystko, wszędzie, dla wszystkich i wszelako. Wstęp do nieba to bilet bezcenny, ale pamiętajmy..to zawsze jest bilet w jedną stronę, ale nie ma czego żałować!


Wisława Szymborska w jednym ze swoich wierszy napisała:

Od tego trzeba było zacząć: niebo.

Okno bez parapetu, bez futryn, bez szyb.

Otwór i nic poza nim,

ale otwarty szeroko.

 Nie muszę czekać na pogodną noc,

ani zadzierać głowy,

żyby przyjrzeć się niebu.

Niebo mam za plecami, pod ręką i na powiekach.

Niebo owija mnie szczelnie

i unosi od spodu.


Niebo owija każdego z nas. Nastolatka owija każdy zobaczony wschód słońca, starszego nieprzespana noc i blask brzasku, starca pochłania cudowny zachód...a wszystko to wokół nieba, z niebem i dla nieba. Idźmy tam razem. Amen!