Słowo na niedzielę

        W jednej z najnowszych reklam zacięta płyta gramofonowa powtarza: nie ma nic za darmo, nie ma nic za darmo, nie ma nic za darmo. Zgodnie z puentą reklamy jednak jest coś za darmo – nie jest nim jednak reklamowany produkt, ale są to dary, jakie Duch Święty na nas zsyła – szczególnie dzisiaj – w dzień Pięćdziesiątnicy.

        Dostajemy więc dar rozumu chociaż czasem pojawia się pytanie dlaczego niektórym Duch Święty tego daru skąpi – to jednak tajemnice Boga i nie nam je odkrywać. Zawsze jednak powinniśmy prosić o mądrość. Ciągle, uparcie, wytrwale, bo urodzić się głupim, to nie wstyd, ale wstyd głupim umierać. I nie chodzi tu o tytuły, wykształcenie, przeczytane książki czy tygodniki, chodź to też ważne – chodzi o to, żeby w życiu znaleźć złoty środek postępowania, także religijnego. Chodzi o to, żeby nie krążyć pomiędzy ateizmem a fanatyzmem, ale twardo stąpać po ziemi dbając o zbawienie. Bo życie trzeba brać tak jak pudełko zapałek – to znaczy – brać je zbyt poważnie byłoby głupotą, ale zlekceważyć to znowu niebezpiecznie. Jezus dał nam temu przykład – kiedy trzeba, to przytulił, uzdrowił, pomógł – ale kiedy było trzeba, to uplótł bicz ze sznurków i powyrzucał kupców ze świątyni! Ciągle poszukiwany złoty środek, to owszem – utopia, ale dążyć do niej, to rzecz chwalebna.

        Dostajemy też całkiem gratis dar pobożności. Jest to jednak i dar i zadanie. Bo co znaczy być pobożnym? Jak odmówię cały różaniec na klęcząco to jestem pobożny? A może wystarczy wypowiedzieć akt strzelisty: Jezu, bądź ze mną? Jak to zmierzyć? Jak to zbadać? Jak to rozpoznać? Zewnętrznie bardzo łatwo. Możemy powiedzieć, że pobożność w kościele maleje wprost proporcjonalnie do bliskości bramy wjazdowej. W pierwszych ławkach pobożne babcie i rodziny, pod chórem pół pobożne młode mamy i gimnazjaliści mnący indeksy w kieszeniach a pod bramą przedsionek pogan rozglądający się czy dzisiaj też wypadła sowa z gniazda. Nic bardziej mylnego! Trzeba na naszą pobożność spojrzeć z innego kąta – szerszej perspektywy. Tak jak uczył nas Jezus: Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Bo co z tego, że możesz stać z rękami złożonymi przez całą Mszę? Co z tego, że chodzisz często na majówki, roraty, nabożeństwa – skoro jak wrócisz do domu, to wylewasz jad ze swojego serca? Co z tego, że się modlisz, skoro ktoś przez Ciebie płacze? Co z tego, że się modlisz, skoro kłócisz się o byle co? Co z tego? Dar pobożności powinien z zewnątrz wlewać się na zewnątrz – i odwrotnie.

         Z tego właściwie pojętego i przyjętego daru pobożności Duch wlewa w nas dar bojaźni Bożej. Tylko świat dzisiaj Boga się nie boi. To średniowieczne straszydło w głowach nowoczesnych ludzi zostało zastąpione przez inne bożki. Carpe diem – chwytaj dzień – to jest to! Większość od wielkiego dzwonu w kościele. Jakiś pogrzeb? - no to pójdę. Na ślub też, no bo wypada. Bóg tak naprawdę nie jest do niczego potrzebny. Wszystko może wyjaśnić wujek google. Do szczęścia potrzebne jest co najmniej pół baterii w smartfonie i mocne wi-fi, a reszta, to zacofana brednia. Wczoraj czas się znalazł, żeby oglądać eurowizję, chociaż ku mojemu rozczarowaniu w przerwach nie było reklam gillette.

        A dzisiaj dla Boga czasu nie ma. Trzeba odespać, trzeba się zresetować. Wy, którzy jesteście przy Panu musicie tego ducha pobożności wszczepiać tam, gdzie go brak. Musicie, tym darem, który w Was z pewnością jest zarażać innych – jak dobrą bakterią, zarażać Świętego Ducha w serca, gdzie go brak. Apostołowie po Zesłaniu Ducha Świętego odważnie wyszli, aby głosić ewangelię. Nie bali się nikogo. Dlatego zachowując zasadę złotego środka – czyli bez ateizmu i fanatyzmu stawiam przed Wami zadanie domowe. Niech każdy z Was w najbliższym czasie przeszczepi chociaż jedną Bożą bakterię w serce drugiego człowieka, samemu także dbając o świętość. Jak to zrobić? Jedziesz autobusem? - wyciąg różaniec i zacznij się modlić. Twoje dziecko nie było dzisiaj w kościele? - zapytaj go dlaczego, porozmawiaj. Masz trudną sytuację w rodzinie? Pomódl się w tej intencji. Jedziecie samochodem? - zmówcie koronkę. Kłótnia wisi w powietrzu? - przepłukaj gardło rumiankiem. Trudne to, prawda? Ciężko Ci to zrobić? Wiem, ale Duch Święty pomoże, Duch Święty przyjdzie w niewidzialnym ognistym płomyku do Twojego serca. Ale do znudzenia będę powtarzał jak zacięta płyta ze wspomnianego na początku gramofonu: nie ma nic za darmo, nie ma nic za darmo, nie ma nic za darmo. Veni Creator Spiritus! Przyjdź Duchu Święty!

Duchu święty
Pozwól mi nieść pokój
I niech nie przeszkadza mi w tym
Ma wewnętrzna niezgoda.
Duchu Święty
Pozwól by moje życie stało się
Dostrzegalnym odblaskiem
I wypełniony Miłością Boga
Niechaj stanę się
Współczesnym człowiekiem,
A zarazem człowiekiem 
Tradycji religijnych.
Duchu Święty
Proszę spraw bym umiał kochać
I wyrażać to swoim życiem.
Amen.