Słowo na niedzielę

W ostatnim czasie w naszej ojczyźnie obserwujemy bardzo ciekawy, nowy, polityczny trend. Przez polskie drogi przejeżdżał czy przejeżdża z dużą częstotliwością „Bronko-bus”, „Duda-bus”, „Szydło-bus” i inne. Cel tej podróży jest jasny – bliskie spotkanie z ludźmi i przybliżanie im swojego planu na lepsze życie osobiście. Dziennikarze zachwycają się świeżością tego pomysłu, a ja obalam to twierdzenie pokazując dzisiejsze czytania mszalne. Bóg od wieków posyłał człowieka do człowieka, aby przekazywał jeden drugiemu jego słowo. Bóg od wieków wiedział, że do przyjęcia jakiejś tezy, twierdzenia, prawdy wiary konieczne jest spotkanie człowieka z człowiekiem, potrzebna jest dyskusja, potrzebny jest dialog. 

Te spotkania oczywiście bywają różne. Widzieliśmy, że zarówno „Bronko-busy” jak i „Duda-busy” były witane oklaskami, ale były też wygwizdywane! Taka sytuacja to norma, bo ilu ludzi – tyle zdań i ciężko wszystkim dogodzić! Już 28 wieków temu prorok Amos jak czytamy w dzisiejszym pierwszym czytaniu z takim zapałem głosił słowo Boże, że musiał uciekać! Amazjasz, kapłan w Betel, rzekł do Amosa: Widzący, idź, uciekaj sobie do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj! A w Betel więcej nie prorokuj. Z kolei autor dzisiejszego drugiego czytania św. Paweł Apostoł kiedy stanął w Atenach na Areopagu i głosił ewangelię był pewien, że Grecy go posłuchają i przyjmą jego naukę. A Grecy – tak wtedy jak i dzisiaj zrobili szybkie referendum i ogłosili: posłuchamy cię innym razem. 

I do dzisiaj posłani Apostołowie do głoszenia Dobrej Nowiny natrafiają na ciągłe problemy, ciągle są atakowani i niesłuchani. Jezus w dzisiejszej ewangelii czytamy: przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Widzimy więc wyraźnie, że pierwszym krokiem do głoszenia przez nas ewangelii jest przyjście do Jezusa. Bo przecież nie będzie głosił ewangelii ten, kto nie jest w niedzielę na Mszy św.! I Nie będzie głosił ewangelii ten, kto się nie modli! I nie będzie dobrym głosicielem słowa ten, kto sobie lekceważy przykazania – chociażby piątkowy post. I nie chodzi o to, żeby z mocą dewocji uprawiać prozelityzm – na siłę nawracać... jak pisał kiedyś wspaniały Zbigniew Herbert: nie przyszedłem pana nawracać Panie Cogito. 

Przyszedłem jednak zapytać ciebie i siebie: jak wypełniasz i realizujesz swoje codzienne powołanie: po pierwsze do bycia dobrym katolikiem, po drugie do bycia dobrym księdzem, do bycia dobrym ojcem, mężem, do bycia dobrą żoną i matką, dobrą córką, dobrym synem, dobrym pracownikiem. Bo każdy z nas jest do czegoś powołany i jak mówi nam przesłanie Pana Cogito także autorstwa Herberta: strzeż się jednak dumy niepotrzebnej, oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz, powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych?

Może i lepsi byli, ale to Bóg Cię postawił w tym miejscu i w tym czasie abyście dobrze i pięknie żyli, abyście swoim życiem świadczyli o Chrystusie. Abyście także jego słowo przekazywali innym. Odwołując się do przywołanych na początku Bronko, Duda i Szydło-busów spróbujmy wsiąść w symboliczne Wosio-busy, Kontko-busy, Zynwalo-busy i inne busy, wsiąść i jechać przez świat ze słowem prawdy i światłem nadziei na lepsze jutro i piękny świat. Jechać aż do nieba, bo tak jesteśmy posłani i wezwani, a każda sekunda naszego życia jest jedną sekundą bliżej nieba. A nieba nie można się bać! 


Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym,czego nie mogę zmienić,odwagi,abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.